Reportaż ze spotkania z panią Małgorzatą Maniecką
12 października na terenie naszego Liceum odbyło się spotkanie z panią Małgorzatą Maniecką, która opowiadała o swoim pobycie w Chinach, podczas którego pracowała jako nauczycielka dwóch college’ów – w prowincji Hunan w pobliżu miasta Henyang oraz prowincji Guangxi w małym mieście Babu (Hezhou).
Pani Maniecka zaczęła swój wykład od informacji na temat warunków życia w Chinach. Ogólnie mówiąc, w chińskich prowincjach nie można liczyć na luksusy. Z uwagi na panujące tam warunki – klimat i budżet lokalnej społeczności – jest to po prostu niemożliwe. Mimo tego mieszkańcy Hunan i Guangxi radzą sobie całkiem dobrze.
Standardowy pokój w chińskim college’u nie różni się zasadniczo od wersji zwykłego pokoju w naszych akademikach. Jedyną różnicę stanowi duża liczba lokatorów w stosunku do powierzchni oraz panująca tam temperatura – zaledwie 6-8 stopni Celsjusza ( brak ogrzewania). W takich warunkach trudno jest normalnie funkcjonować. – „Wyobraźmy sobie kąpiel w tak zimnym otoczeniu” – mówiła pani Maniecka. Klasy w chińskich szkołach, podobnie jak akademiki, mieszczą znacznie więcej osób – zwykle jest to 45-60 uczniów. Natomiast w szkole podstawowej oddziały liczą nawet po 100 uczniów. W każdej wybierani są dwaj przewodniczący. Pierwszy reprezentuje brać uczniowską, drugi wywodzi się „z ramienia partii i jest określany jako szpieg”.
Kolejną kwestią, o której opowiadała prelegentka, było wychowanie uczniów i dyscyplina panująca w szkołach, w których uczyła. Młodzież kształcąca się w college’ach nie wie, co to papierosy, alkohol czy seks. I nawet, jeśli zdarzy się, że jakaś osoba nie stosuje się do przyjętych norm, w żadnym razie nie obnosi się z tym i nie chwali przed rówieśnikami. Nam Europejczykom, uznającym, że studia to beztroski czas niekończącej się zabawy, wydaje się to co najmniej dziwne. W Chinach obowiązują, jak się okazuje, zupełnie inne reguły.
Gość zwrócił także uwagę na to, jak niewielka liczba ludności w Chinach decyduje się na podjęcie dalszej nauki. Edukacja ponadgimnazjalna jest w tym kraju płatna. Z powodu ubóstwa tamtejsza młodzież często zmuszona jest do rezygnacji z dalszego kształcenia, powrotu do rodzinnych osad i pracy na roli.
Część wykładu pani Maniecka poświęciła chińskiej kuchni i jej tradycyjnym potrawom. Moon cake – czyli „ciasto księżycowe” piecze się z okazji Święta Księżyca, które jest dniem zakochanych – odpowiednikiem naszych walentynek. O jednej z potraw mówiła zdecydowanie mniej chętnie. Jako wielka miłośniczka czworonogów zwyczaj przyrządzania potraw z psiego mięsa uznała za sprawę kontrowersyjną. „Spróbowałam tylko mały kawałek, ponieważ lubię pieski i uważam, że nie powinno się ich jeść” – mówiła. Na pytanie: jak smakuje to mięso, odpowiedziała, że przypomina wołowinę. Dowiedzieliśmy się również, że chiński rząd stale walczy o zaprzestanie chowu psów na ubój.
W swoim wykładzie starała się w jak najbardziej obrazowy i ciekawy sposób przybliżyć realia i ciekawostki z życia Chin. Tym, których zainteresowała opowieść o Chinach i tym, którzy choć przez chwilę chcieliby poczuć klimat tego malowniczego kraju, polecam film „Malowany welon” – świetnie oddaje tamtejszą atmosferę i warunki życia.
Dominik Ostrzycki klasa II c
{gallery}2016-reportaz{/gallery}